Kontakt

Skontaktuj się z nami:

e-mail: [email protected]
tel. +48 12 35 22 701
 
 

Recenzja Friv: Demon Slayer


Manga „Blade Cleaving Demons” została wydana od 2016 roku i jest uważana za jedną z najlepszych w swoim gatunku - to shonen, czyli historie skierowane do nastolatków. Przez dwa lata jego nakład przekroczył 3 miliony egzemplarzy. A po wydaniu adaptacji anime w 2019 roku podskoczyła do 60 milionów. Naturalnie serial stał się hitem, zyskał masę nagród, fanów i pełnometrażową kontynuację w postaci filmu „Blade Cleaving Demons: The Endless Train”, wydanego dokładnie rok temu.

A niedawno, 10 października, rozpoczęła się emisja siedmioczęściowej reżyserskiej wersji tego obrazu. A 5 grudnia rusza pełny drugi sezon anime, poświęcony Dzielnicy Czerwonych Latarni. Z tej okazji gra Demon Slayer: The Hinokami Chronicles pojawiła się od tych, którzy zjedli już psa w adaptacjach gier wideo anime – od studia Friv5Online, autorów serii Naruto: Ultimate Ninja . Więc jaki jest wynik końcowy? Smaczny?

Szczerze mówiąc, pierwszy sezon „The Blade” obejrzałem konkretnie przed premierą gry. Od razu poniósł, gdzieś pośrodku zaczął się denerwować i miejscami ugiąć, była chęć przegapienia kilku chwil, ale już dotarłem do finału jako prawie kompletny fan. I w końcu ponownie odłożył długo planowaną znajomość z dorosłym, zdrowym anime „Perfect Sadness” i innymi dziełami Satoshi Kon (Satoshi Kon). Zamiast patrzeć i  „Trenować” bez końca ” , że nawet zaczął oceniać jego reżyserski krój, ale póki co nie jest świeży i pyszny (przypominam Kodzyuro Rengoku towarzysze animeshniki) otrzymał tylko pierwszy odcinek.

Z pozoru prosta historia utrzymana jest w duchu shonen (i nie tylko) – bohater, który stracił bliskich, staje się łowcą demonów i zaciekle mści się – w  Demon Slayer przedstawiony jest w bardziej zebrany i dorosły sposób, z naciskiem o szczegółach i wypracowaniu świata, choć i nie stroni od specyficznego humoru. Poza tym podobają mi się wizerunki bohaterów.

Z głównym bohaterem Tanjiro Kamado i jego siostrą Nezuko wszystko jest już jasne. Wyobraź sobie: chłopiec, który stał się łowcą demonów, biegnie i walczy przez całą drogę, a za nim jest pudło, w którym siedzi jego siostra, która sama jest… demonem. Szczerze stara się nikogo nie jeść (nawet zakneblowali jej usta, żeby nie było pokusy) i co jakiś czas wybiega z pudełka, żeby uderzyć jakąś demoniczną pomiotem i pomóc bratu - w końcu są jedynymi ocalałymi w swojej rodzinie.

Jednocześnie Tanjiro jest bardzo bystry i szczery – wyciąga nawet rękę do demonów, które przed śmiercią właśnie znokautował, aby mogły spocząć w spokoju. Na początku jest to irytujące, ale autorzy tak uporczywie, konsekwentnie i przekonująco emitują to swoje światło, że w końcu zaczynasz szczerze wczuwać się. Choć strumienie łez spływające z oczu Tanjiro (i nie tylko od niego) w  „Pociągu „ Bez końca ” ” znów zaczęły budzić we mnie 45-letniego cynika.

Pozostali dwaj bohaterowie – Zenitsu Agatsuma i Inosuke Hashibira – są generalnie czymś z czymś. Tutaj odpowiadają za humor. Pierwszy ciągnie się za każdą spódnicą, szaleje za Nezuko, ale boi się wszystkiego, zasypia ze strachu i we śnie zamienia się w zabójczego wojownika wiatru. A potem nic nie pamięta. Drugi był na ogół wychowywany przez dzika i chodzi w odpowiedniej masce. Nudny, agresywny, ale uczciwy w sercu, nieustannie wdaje się w bójki i jest pewien, że wszyscy powinni go czcić.

Początkowa irytacja, jaką wywołują ci dwaj idioci (powinieneś ich zobaczyć!) zostaje zastąpiona szczerym uśmiechem, ponieważ ich idiotyzm nie ma granic. Jeden atak na pociąg Infinite przez Inosuke jest bardzo wart.

Ponadto Blade ma bardzo soczyste, choć wyzywająco nierealistyczne sceny bitewne - długie loty po niebie i przełączanie się między drugim a piątym stylem woda/ogień lub cokolwiek innego, co ma w swoim arsenale. I oczywiście jest to bardzo piękne anime, choć daleko mu do  Violet Evergarden.

Tak więc gra Demon Slayer: The Hinokami Chronicles z  Friv5Online niemal dosłownie powtarza fabułę pierwszego sezonu anime - tak bardzo, że nie można ich naprawdę odróżnić od obrazu. Wszystko odbywa się jak w klasycznych grach opartych na filmach – są klatki z oryginalnego anime, z których wiele jest początkowo zablokowanych, są też sceny, które wydają się je poszerzać, dając nam możliwość bycia w kreskówce i samym sobie, aby doświadczyć tego, co doświadczyli bohaterowie.

Na przykład, jeśli w anime po prostu pokazano nam, jak Tanjiro znalazł złodzieja demonów podczas swojej pierwszej misji, to w grze zamienia się to w cały poziom, w którym musi, korzystając ze swojego talentu „sniffer”, podążać śladami demona , skakać na dachy i przesłuchiwać okolicznych mieszkańców.

A potem jest ta walka. Tylko w  The Hinokami Chronicles możemy pokonać bossa siłami Nezuko, podczas gdy jej brat, tak jak w anime, wypracowuje swój program pod wodą. Potem dołącza do niej. Z grubsza to samo - podczas pierwszego spotkania twarzą w twarz z głównym gadem.

Szczególnie udany był odcinek konfrontacji z demonicznym perkusistą, który z każdym uderzeniem zmienia aranżację pomieszczeń, zamieniając ściany w sufit i odwrotnie. To tutaj po raz pierwszy pojawia się Inosuke - i co najważniejsze, możemy dla niego grać. W tej samej serii przerośnięte tchórzostwo Zanitsu jest wyraźnie widoczne po raz pierwszy - i celowo jesteśmy zmuszeni go kontrolować, drżąc, wpadając w histerię z każdego szelestu. Potem w końcu bierze się w garść – a raczej zasypia i zaczyna walczyć jak bóg.

Wszystko to podzielone jest na rozdziały, podczas których możemy również wykonać proste zadania (porozmawiać z pięcioma świadkami lub czterema innymi łowcami, wszyscy oznaczeni wykrzyknikami), szukać fragmentów pamięci i zbierać żółte kule, które dają "punkty Kimetsu". Można to zrobić podczas powtórki już otwartych rozdziałów, aby zebrać to, czego jeszcze nie udało się zrobić. Dodatkowo otwierają się specjalne misje, w których musisz pokonać nowe demony przez dowolnego wybranego bohatera.

Wszystko to jest potrzebne do otwarcia wcześniej zablokowanych ramek i scen z anime, zdjęć i cytatów z tego samego dla projektu profilu, nowych aren, skórek, kostiumów i nowych wojowników w trybie Versus.

Tryb ten pozwala walczyć zarówno z żywymi graczami, jak i botami pełniącymi rolę trenerów. Pozwalają wybrać dowolny z dostępnych, a nawet zabrać ze sobą kogoś jako wojownika wsparcia. W ten sposób może się spełnić marzenie kibica – Tanjiro wraz z Nezuko przeciwko Zenitsu i Inosuke lub odwrotnie.

Na początku „trenerzy” są słabi, ale walki z nimi rozbijają się na coraz trudniejsze etapy. Wygraliśmy jedną bitwę, po spełnieniu kilku dodatkowych warunków (wygraliśmy w 99 sekund), otwiera się kolejny poziom - i tam instruktorzy stają się silniejsi. Nawiasem mówiąc, podczas majstrowania przy tym menu Nezuko śmiesznie nuci, Zenitsu ze łzami w oczach błaga, by go nie wybierać, a Inosuke wręcz przeciwnie, chrząka radośnie – mówią, że czas walczyć. Wykonane w bardzo zabawny sposób.

Jednak nawet w bitwach fabularnych z silnymi demonami bossów problemy pojawiają się rzadko. The Hinokami Chronicles jako swego rodzaju bijatyka typu slasher jest dość prosta. Dla każdego bohatera dostępny jest podstawowy i potężny atak, blok, uniki, skok z biegu, wzmocnienie, unikalna umiejętność i umiejętność ostateczna, która jest aktywowana po nagromadzeniu energii. Gdy dostępny jest wojownik wsparcia, możesz wezwać go po pomoc, a nawet przełączyć się na niego. Chociaż nie poczujesz dużej różnicy.

Ogólnie wszystko jest znajome i przewidywalne. Chciałem jednak zainteresować się mechaniką (i nie tylko wizualną) przełączania się między różnymi poziomami stylów żywiołów, oznaczonymi dla każdej postaci. Czym Tanjiro różni się od pierwszego poziomu oddychania wodą od dziesiątego? A co się stanie, jeśli przejdziesz z piątego do siódmego w locie? Może warto było wprowadzić ich pompowanie? Autorzy ograniczyli się w takich przypadkach do tradycyjnych QTE podczas zdecydowanych ataków.

Postacie w walkach niewiele się od siebie różnią. Tak, formalnie używają unikalnych ataków - Nezuko skacze na wroga, jej brat kręci kołem wodnym, Zenitsu pędzi w powietrzu, ale w rzeczywistości te ataki mają plus lub minus, są stosowane według tych samych zasad i powodują mniej więcej te same uszkodzenia.

Nie jest tak, że wszystko jest kompletnie złe i można wygrać „na luzie” - bossowie demonów stosują różne taktyki, musimy na czas odejść od ich potężnych technik (zawsze widać, gdzie uderzą), niektórzy generalnie nurkują i spróbuj nas złapać ... Ale wyzwanie to wciąż za mało.

Inną sprawą są bitwy online w trybie Versus. Właściciele wersji na PC narzekają na problemy z połączeniem, ale ja poszedłem na PS4 i od razu znalazłem rywali. Bitwy są oceniane i regularne, podzielone na kilka rund i urzekające ekscytacją i dynamiką. Nie jest to jednak zasługa samej mechaniki, a fakt, że walczysz z prawdziwym użytkownikiem, który może od razu domagać się zemsty.

Oczywiste jest, że Demon Slayer: The Hinokami Chronicles  to pod każdym względem przeciętna gra. System walki jest prosty, poziomy są przestronne, ale w rzeczywistości wszystkie są korytarzami. I naprawdę tęsknię za możliwością walki dla demonów - wyobraź sobie, jak fajnie byłoby walczyć z Tanjiro jako Kibutsuji! Dlatego w naszym układzie współrzędnych jest to śmigło.

Należy jednak zaznaczyć, że jest to projekt czysto fanservice dla tych, którzy od dawna marzyli o tym, by wreszcie połączyć Zenitsu z Nezuko, by dla zabawy walczyć np. z Rengoku i Tomioką. Albo umówić się na długo wyczekiwany pojedynek „dzika” z głównym bohaterem serialu. Więc tak, dla fanów nadal się układało, jak powiedziałby Rengoku, pyszne, dobre. Ale mogło być lepiej.

Plusy: możesz grać jako twoi ulubieni bohaterowie Demon Slayer ; bogaty system bonusów do odblokowania; wibrujące bitwy sieciowe; spektakularny obraz; poprawna gra głosowa (zwłaszcza w języku japońskim) i muzyka.

Minusy: poziomy korytarza; nieskomplikowany system walki; postacie są na ogół nieco różne od siebie; problemy z połączeniem sieciowym w wersji PC; nie możesz grać jako demony; wiersze postaci są często powtarzane i denerwujące.




7ac07d1adb996233a3db5d8bdbeba7ac